niedziela, 16 marca 2014

Rozdział XXV

~perspektywa Niny~  
  Krople wody pieściły moją skórę. Gorąca para już na dobre pokryła szyby odgradzające prysznic od reszty świata. Siedziałam tam dostatecznie by szum strumienia wody i jego dotyk na mojej skórze odciął moje zmysły od tego co było za drzwiami łazienki. Moje ciało zdążyło już powrócić do normalnej temperatury po podróży motorem w przemoczonym ubraniu ze średnią prędkością 113km/h.
Nie chodziło tylko o Holmes'a choć to on przelał szalę. To się warstwiło od tygodni. Miesięcy. Może nawet lat.
   Moje życie nigdy nie było kolorowe. Zawsze było coś, albo ktoś kto usilnie pilnował by nie było mi za dobrze na tym ziemskim padole. A widok szczęśliwej Vicky z Zaynem był jak cegła u szyi tonącego. Naturalnie, cieszyłam się że w końcu znalazła kogoś kto dawał jej radość z życia i poczucie bezpieczeństwa. Tylko kurwa czego ja tak nie mogę mieć! Dlaczego wszystko nie może być takie proste?!
     Wyszłam spod prysznica wyżymając wcześniej swoje długie włosy i owijając je dodatkowym ręcznikiem. Z turbanem na głowie i owinięta szlafrokiem Vicky (bo oczywiście swojego nie wzięłam) spojrzałam w lustro. Jak to dobrze że to z nią mam wspólną łazienkę. Sądzę, że od Cat lub Eve nie tak chętnie podbierałabym rzeczy typu patyczki do uszu, pasta do zębów lub tak jak w tym wypadku coś by nie paradować nago po korytarzu. A byłoby to bardzo nie rozsądne zważywszy na wysokie prawdopodobieństwo, że miałabym publikę i to w dodatku płci męskiej. Opuściłam zaparowane pomieszczenie i poszłam do swojego pokoju . Zdjęłam ręcznik z głowy i pozwoliłam by mokre włosy opadły mi na plecy. W pokoju było ciepło więc schnące włosy dawały przyjemny chłodek.
     Rozejrzałam się po tak dobrze znanych mi czterech ścianach. Jest piątek. Piątek wieczorem. Co wkurzona, samotna dziewczyna może robić w wielkim mieście w piątek wieczorem. Westchnęłam. Wstałam z łóżka na które ległam po wyjściu z łazienki .
- Pierdolę , idę się schlać - oznajmiłam do ściany.
Spuściłam wzrok na swoje nagie ciało okryte jedynie szlafrokiem Vicky. Tak na pewno nie mogę wyjść na miasto. Nie żeby mi zależało na tym co ludzie pomyślą ale wątpiłam w to czy wpuściliby wariatkę w puchatym szlafroczku w misie i turbanem na głowie do jakiegokolwiek klubu w Londynie.Wyszłam z pokoju i poszłam prosto do garderoby, którą dzieliłam z resztą dziewczyn. Zapaliłam światło i z niezbyt tęgą miną przyjrzałam się zawartości moich pięciu półek. Naturalnie było tu pełno jeansów, dresów, bryczesów i wszelakich t-shirtów ale na pewno nic w czym mogłabym się wkręcić do klubu.
Przyjrzałam się pozostałym wieszakom, szafkom i pułkom pełnych już nie moich ubrań. Cat to chyba do każdego klubu w mieście by w puścili.
-" Nawet nie zauważy jak jej czegoś zabraknie " - stwierdziłam i zaczęłam grzebać w jej ciuchach. Większości to bym chyba nie wiedziała na co nałożyć. Ostatecznie wyłoniłam się ubrana w jasną spódnicę, czarny bluzkę bez ramiączek.
W ręku trzymałam parę błyszczących szpilek. Rozejrzałam się za torebką ale zdałam sobie sprawę, że pijana nie będę w stanie kontrolować jej położenia. Wróciłam do pokoju po telefon i gotówkę, które upchnęłam w koronkowym biustonoszu z Victoria's Secret w drodze do łazienki. Zrobiłam makijaż zdając się na moje artystyczne wyczucie. Efekt końcowy był nawet zadowalający. Poprawiłam włosy i spryskałam się swoimi jaśminowymi perfumami. Spojrzałam ostatni raz w lustro i zeszłam po schodach do pustej (o dziwo) kuchni. Zamówiłam sobie taksówkę i nałożyłam szpilki. Z każdą sekundą czekania czułam się jak przekuty balon z którego uchodzi powietrze. Sięgnęłam więc do zamrażalnika i nalałam sobie kieliszek wódki na dobry początek. Połknęłam alkohol naraz i usłyszałam klakson taksówki. Poprosiłam by kierowca zawiózł mnie do najbliższego dużego klubu.
Po kilku minutach taksówka stanęła, zapłaciłam i wysiadłam. Było przyjemnie chłodno, jak to bywa o dziesiątej wieczorem w sierpniu.
Spojrzałam w stronę wejścia do klubu pod którym ciągnęła się gigantyczna kolejka. Część dziewczyn na pewno była ode mnie młodsza o co najmniej pięć lat, ale ubrane były tak że praktycznie nie miały nic na sobie. Przewróciłam oczami i ustawiłam się w ogonku za jakąś blondynką w oliwkowej sukience. Uważnie obserwowałam wejście gdzie bramkarze właśnie stanęli przed tymi gówniarami, które wepchnęły się przed kolejkę. Uśmiechnęłam się na tego co je zaraz czeka ale ku mojemu zdziwieniu weszły. Zatrzepotały rzęsami, wypięły cycki ( których akurat im Pan Bóg oszczędził ) i weszły. O nie, nie. Nie ma tak !
Wyjęłam ze stanika telefon , skontrolowałam swoje odbicie w ekranie i włożyłam go na "miejsce". Obciągnęłam bluzkę jeszcze bardziej i poprawiłam stanik. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę wejścia ignorując okrzyki oburzenia czekających w kolejce. Oczywiście gdybym ot tak sobie weszła było by za prosto. Drogę zagrodzili mi bramkarze.
- Nie tak szybko, paniusiu - powiedział jeden - Na koniec kolejeczki i czekać grzecznie.
Uśmiechnęłam się .
- Obawiam się że to nie będzie konieczne.- odpowiedziałam uprzejmie i spokojnie choć wewnątrz mnie panowała panika .
- Oj przepraszam najmocniej gwiazdeczko! - zaśmiał się drugi - Może czerwony dywan jeszcze rozłożyć?! Na koniec ale to już!
- Nie takim tonem - warknęłam. - Niech tylko się dowiedzą jak mnie potraktowano...
- Kto się ma dowiedzieć? - zapytał podejrzliwie któryś.
- No ja nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Właściciel choćby?
- Znasz szefa? - spytał z niepokojem
- Można by rzec że jesteśmy bardzo blisko - powiedziałam mrucząc ostatnie słowa.
Wyglądali na skołowanych. Szepnęli sobie coś na ucho i spojrzeli na mnie.
- Proszę, zapraszamy, miłej zabawy. Tylko może... niech pani ..nie wspo..
- Zastanowię się - rzuciłam i ruszyłam do środka nie wierząc we własne szczęście.
Natychmiast namierzyłam bar skąd po paru drinkach zaczęłam lustrować wnętrze klubu. Rzadko bywałam w takich miejscówkach ale od razu poznałam (nawet ja), że to nie pierwszy lepszy klubik.Na parkiecie wirował tłum ludzi, muzyka dudniła mi w uszach. Krew wysycała się alkoholem a wraz z wzrostem jego stężenia wraca pewność siebie. Po kilku minutach nie wytrzymałam i opuściwszy barowy wodopój pognałam w stronę parkietu tańczyć.
Drinki uświadomiły mnie jak mało wiem o własnym ciele i o tym jak potrafi się poruszać. Tańczyłam jak nigdy w życiu. Wróć - ja nigdy wcześniej nie tańczyłam wcale ! Ale tej nocy szalałam pośród tłumu z każdym facetem jaki się nawinął. Procentowało to kolejkami przy barze i ponownym powrocie do tańczącej tłuszczy.Czas leciał jak szalony a ja już dawno straciłam jego rachubę. Istniał tylko huk muzyki i ocierające się o mnie ciała.
Poczułam,że ktoś objął mnie w talii.Zwykle bym się cofnęła ale wbrew swojej naturze przysunęłam się bliżej i objęłam nieznajomego za szyję nie odwracając się. Facet przysunął się jeszcze bardziej , nasze ciała zgrały się w tańcu. Pochylił się i przysunął swoją twarz do moich ramion. Poczułam jak jego zarost łaskocze moją gołą skórę. Wtedy poczułam znajomy zapach i odwróciłam się.
- Johnny ?! Co ty kurwa tu robisz ?!
-Myślę że to samo co ty - powiedział do mnie tym swoim miękkim głosem od którego nogi miałam jak z waty. Nie było to korzystne bo i tak ledwo trzymałam się na szpilkach.
- Nie teraz, nie tu , nie ty - mówiłam sama do siebie.
- Porozmawiajmy gdzieś indziej - zaproponował a ja ku swojemu zaskoczeniu zgodziłam się. Złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb klubu. Z każdym krokiem muzyka cichła a pulsowanie w mojej głowie wzrastało. Nagle poczułam orzeźwiający powiew świeżego powietrza. Blondyn wyprowadził mnie w uliczkę na tyłach klubu.
Spojrzałam na niego. Był taki jakim go zapamiętałam. Idealny. Podszedł bliżej. Stałam oparta o chłodną, ceglaną ścianę a nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.Jego oczy nadal miały ten sam błękitny kolor morza, w którym utonęłam gdy pierwszy raz nasze spojrzenia się skrzyżowały.Poczułam się jakbym
przeniosła się w czasie.Nie opierałam się o ścianę w londyńskiej uliczce.Pod plecami czułam chłodną karoserie starego pikapa.Słońce oświetlało skoszone ściernisko i pieściło moją osłoniętą jedynie przez kostium kąpielowy skórę. A ja nadal wpatrywałam się w te nieziemskie wiszące nade mną oczy Johnny'ego.To było wspomnienie naszych wspólnych wakacji.Tyle się zmieniło , tyle przeszłam i wycierpiałam ale tak dobrze pamiętałam zapach skoszonych zbóż i smak jego ust.
Powróciłam do rzeczywistości. Przeleciałam wzrokiem po twarzy blondyna.I zadałam sobie to jedno, cholernie trudne pytanie : co ja do niego czuję , bo coś czuję na pewno.
Nie było mi jednak dane zastanowić się nad tym w spokoju , bo ku mojemu zaskoczeniu chłopak wpił mi się w usta przyciskając mnie jednocześnie do ściany. Nie było by to aż tak dziwne gdybym nie zaczęła go całować z taką samą pasją jak kiedyś.
Krew pulsowała coraz szybciej, nasze oddechy były szybkie i płytkie.Jedną ręką trzymał mnie w tali a drugą zaczął mi wkładać pod sukienkę.Byłam tak opanowana przez alkohol i podniecenie,że byłam gotowa zrobić to w tamtej ciemnej uliczce.Chciałam tego. I wtedy przestał. Odsunął się ode mnie i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nic do mnie nie czujesz, tak ? - zaśmiał się i zlustrował mnie od stóp do głów. Czułam jak przejeżdża po mnie wzrokiem wzbudzając we mnie jeszcze większe żądze. Podszedł do mnie ponownie. Złapał jedno niesforne pasemko moich długich włosów i przybliżył do twarzy wyraźnie delektując się ich wonią. Włożył mi je z powrotem za ucho i zabierając rękę przejechał mi po szyi i dekolcie.
- Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało - mruknął.
- Mi też - były to moje pierwsze słowa od opuszczenia klubu.- Tak bardzo chcia... - nie skończyłam bo poczułam wielką kluchę w gardle której nie mogłam przełknąć. Łzy same popłynęły mi z oczu. Bo wtedy to zrozumiałam. Ja go nadal kochałam. Tak samo jak zawsze. I mimo wszystkiego co mi zrobił, mimo tego jak bardzo mnie upokorzył będę go dalej kochać.Nie potrafiłam przestać. I on o tym wiedział.
Dlatego uciekłam z tamtej uliczki. Nie zdawałam sobie sprawy że w szpilkach da się biegać. Stanęłam dopiero trzy przecznice dalej.Wyjęłam ze stanika małą puderniczkę i przejrzałam się.
-" Dzięki Boże za wodoodporny tusz !" - pomyślałam patrząc w lusterko. Poprawiłam makijaż i doprowadziłam się do stabilności emocjonalnej kilkoma głębszymi wdechami.Nie było sensu wracać już do żadnego klubu. Wsiadłam do pierwszej taksówki i pojechałam do domu. Wyjęłam klucze z mojej poręcznej "skrytki" i weszłam do środka. Dla odmiany nikogo nie było w domu. Nikt mnie przecież nie przywita. Nie usłyszę tupotu łap po parkiecie i radosnego sapania Holmes'a. Zrzuciłam niedbale szpilki w kąt przy drzwiach i boso potruchtałam do zamrażalnika gdzie czekała na mnie jedyna kobieta,przy której mogłam się teraz wypłakać - stara, poczciwa, niezawodna prawdziwa polska wódka. Tak więc z moją przyjaciółką poszłyśmy do garażu bo na wnętrze domu nie mogłam patrzeć i liczyłam że w garażu nikt mnie nie znajdzie i będę mogła zgonować w samotności ile mi się żywnie podoba.Ściągnęłam z siebie sukienkę i przystrojona jedynie w bardzo paradny czarny koronkowy komplet od Victoria's Secret usiadłam na lodowatej betonowej podłodze. Nie zdążyłam nawet opróżnić połowy flaszki kiedy coś lub ktoś zaczęło dobijać się do garażu. Dosłownie - coś/ktoś usiłował sforsować klapę garażową. Zmusiło mnie do wstania i otworzenia mocno już poobijanej wspomnianej klapy. Urządzenie zaskrzypiało ale posłusznie zaczęło unosić się do góry.
-  O KURWA ! - wyleciało z ust najebanego, ledwo trzymającego się na nogach Louisa Tomilsona na widok mnie stojącej w samej bieliźnie z flaszką w ręku. Jeszcze większy szok wywołał u niego to że do niego podbiegłam, upuściłam wódkę i zaczęłam go całować.
Tak to już jest. Dwoje spitych ludzi i ubrania same się zdejmują. Wtedy nawet lodowaty beton robi się gorący...
---------------------------------------------------------------------------------------------
HI !
Wreszcie się udało ! Przynajmniej mam taką nadzieję ! Jak się podoba ? Szok ? Trochę się męczyłam ale chyba jestem zadowolona ;) A u Was co ? Nie komentujecie ,wyświetleń mało a ja i tak wstawiam Wam moje wypocinki ! Za dobrze Wam ze mną ! Następny będzie od cioci Vicky,która nie będzie pewnie taka pobłażliwa jak ja ! IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
P.S. Mam prośbę,żebyście polecali naszego bloga i w ogóle. Niech ludzie wiedzą !
LOFFKI !
Nina.

niedziela, 9 lutego 2014

Wielki powrót !

Tak, tak reaktywacja ! :D Trochę to trwało i myślę, że już nic nie będzie takie samo - sporo zmieniłyśmy i mamy nadzieję,że na lepsze. Jak podoba Wam się nowy wygląd bloga? I nowe opisy głównych bohaterek ?
No i czy chcecie kolejny rozdzialik ? Jak tak to pokażcie, że jeszcze ktoś tu zagląda ! Siedem komentarzy i lecimy !
 Tumblr
XOXOX
Nina

czwartek, 2 stycznia 2014

Rozdział XXIV

~Perspektywa Vicky~
Do domu wróciłyśmy w kompletnej ciszy. Nina nie odezwała się ani razu. Co jakiś czas siąkała nosem ale nie płakała. Otworzyłam bramkę naszej posesji a następnie tak samo postąpiłam z drzwiami. Moja przyjaciółka udała się po schodach do swojego pokoju jak sądzę a ja sama przeskoczyłam nad schodkami i rzuciłam się na sofę. Nie wiem co się dzieje. Jest coraz dziwniej. Zaczęłam zastanawiać się dlaczego jestem z Zayn'em. Boże, powinnam się przespać jeżeli zaczynam mieć takie myśli. Kręciłam się jeszcze chwilę na łóżku a następnie zostałam wciągnięta w objęcia mojego najlepszego przyjaciela - Morfeusza.
Z pięknej krainy snów gdzie biegałam za królikiem w kamizelce a pomalowany na klowna Johny Deep radośnie frygidrygał podczas kiedy ja grałam w golfa z Królową Kier wyciągnął mnie nikt inny jak ... Niall. Skakał po łóżku jak opętany krzycząc, że jest głodny.
-Och, Jezu. Niall. Mógłbyś chociaż czasem zachować powagę - skarciłam go.
-Przepraszam - odparł schodząc z kanapy kierując się w stronę drzwi.
-A czy ja powiedziałam żebyś wyszedł?
Blondyn odwrócił się i posłał mi swój "firmowy" uśmiech.
-Po prostu wiesz ... ta sprawa z Holmes'em. Jakbyś mógł tak cieszyć się kilka decybeli ciszej.
-Och, no tak. Zapomniałem. Jak ma się Nina?
-Sama nie wiem. Siedziałyśmy jakiś czas w klinice potem przyszłyśmy tu a ona jest teraz na górze. Jest jak roślinka. Żyje ale nic do niej nie dociera. Ciągle myśli o psie. Nie dziwię jej się.
-Ja też.
-A właściwie dlaczego jesteś sam? Gdzie reszta? Przecież zazwyczaj łazicie w grupie.
-Bo z nerwów zgłodniałem, bo się nie odzywałyście. Poszedłem do Nando's i w drodze powrotnej zaszedłem tu z nadzieją, że już wrócicie i się nie pomyliłem.
-Poszedłeś sam?
-Tak. A z kim miałem iść?
-Z Eveline. Pokłóciliście się?
Chłopak zasępił się nie odpowiadając na moje pytanie. Jedynie patrzył na swoje oczy.
-Niall - wstałam podchodząc do niego. - Co się stało? - złapałam go za nadgarstek próbując zwrócić na siebie jego uwagę.
-Nie. Po prostu nie pasujemy do siebie.
-CO? Dlaczego? Moim zdaniem jesteście dla siebie idealni.
-Ale ja tego nie czuję - podrapał się w kark. - Ona chyba też.
-Ale ? Boże. Nie było mnie kilka godzin. A za chwilę dowiem się, że Harry rezygnuje ze śpiewania a Catrina jest w ciąży z Lou.
Zaśmiał się pod nosem. Przeszedł się po salonie nie odpowiadając.
-Niall. Niall ! Niall James Horan mówię do ciebie ! - krzyknęłam w końcu.
Blondyn spojrzał na mnie skonsternowany. Otworzył usta jakby chciał coś powiedzieć ale od razu je zamknął. Czynność powtórzył wyglądając jak ryba bez wody.
-Co się dzieje? Chcę wiedzieć - odparłam podniesionym tonem.
-Nie mogę ci powiedzieć. Obiecałem.
-Komu? Co obiecałeś?
-No właśnie nie mogę powiedzieć.
-Dobra. Nie? To nie. Idę się pakować - ruszyłam w stronę schodów.
Niall złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
-Chciałbym ci powiedzieć. Nawet nie wiesz jak bardzo - wyszeptał mi we włosy.
Odsunął się ode mnie i uniósł mój podbródek. Był niewiele wyższy. Spojrzał mi się w oczy i nagle wpił się w usta. Oparłam ręce o jego klatkę piersiową. Nie znając powodu oddałam mu pocałunek. Chłopak wplątał palce w moje włosy a drugą ręką zjechał na dół moich pleców.  Odsunęłam się od blondyna zdając sobie sprawę z tego co zrobiłam. Zamrugałam kilka razy nie mogąc uwierzyć we własne czyny.
-Co ja ... my zrobiliśmy - zakryłam usta ręką.
-Przepraszam ja ... nie mogłem ... musiałem - bąknął.
-Idź. Powiedz Cat i Eve żeby przyszły się spakować - wbiegłam po schodach.
Wpadłam do własnego pokoju po czym trzasnęłam drzwiami. Łzy same zaczęły lecieć z oczu. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Uchyliłam je. A widząc blondyna od razu je zatrzasnęłam.
-Idź. Powiedziałam coś. Muszę pomyśleć.
-Ale ja ...
-Nie. Wyjdź.
Nie słysząc ruchu krzyknęłam na cały głos wyrzucając z siebie powietrze. Niall uderzył ręką w drzwi. Załkałam. Zdradziłam Zayn'a. Jak ja mogłam. Dlaczego ja to zrobiłam. Na znak zdenerwowania krew zaczęła mi szumieć w głowie a następnie poczułam, że wszystko wokół zaczęło się kręcić. Moje źrenice znikły pozostawiając mnie w kompletnej ciemności. Chwilę później widziałam tylko mgłę a następnie kontury mebli wyostrzały się.
-You' re so pretty when you cry, when you cry - usłyszałam cichy śpiew.
-Nie. Przestań. Po prostu wyjdź.
-Jeżeli chcesz - mruknął. - Ja nikomu nie powiem.
Ruszył w dół schodów a po chwili słychać było zamykane drzwi.

~~~~~~~~~~~~
No wiem, wiem. Krótki ale efektowny. Jak to mawia wiele osób : Nie liczy się ilość tylko jakość ;3
I jak wam się podoba?
Dodaję go z okazji Nowego Roku. Ponieważ pewnie już się nasłuchałyście tyyyle i jeszcze trochę życzeń więc nie będę kadzić. Po prostu zdrowia i spełnienia marzeń ;)

poniedziałek, 30 grudnia 2013

I znów was zawiodłyśmy !

Tak bardzo nam (przynajmniej mi) przykro, że znów nic nie dodajemy. Nie wiem jak to będzie w nowym roku ale tymczasowo blog jest znów zawieszony. Przepraszamy. To jest tak, że od ostatniego posta jakiego napisałyśmy ogólnie minęło prawie pięć miesięcy. Od tamtego momentu miałyśmy totalną blokadę i ... zmieniłyśmy się. Ja (Vicky) na tym blogu pokazałam siebie jako słodką dziewczynę, która miała niesamowite szczęście, którego mi w prawdziwym życiu brakuje. Nie wiem jak z Niną. Ona nie ma czasu na pisanie, więc prawdopodobnie jeżeli będzie on pisany to najczęściej z mojej perspektywy. Chociaż też nie za często, bo sama mam do ogarnięcia ogółem koło 4 blogów, które prowadzę. Więc na ten moment BLOG JEST ZAWIESZONY.
Przykro mi to oznajmiać. Ale jak już wrócimy do pisania nie zdziwcie się, że nasze postacie są  trochę zmienione. A i sam skład się zmieni. >TAK TO SPOJLER<.

LUV YA SOO MUCH <3 :*

Buziaki, pozdrówki i weny.

niedziela, 10 listopada 2013

Rozdział XXIII

~~Perspektywa Vicky~~
Wybiegłam z domu jak z procy. Byłam spóźniona dziesięć minut. Dziękowałam Bogu, że jestem ogółem mało dziewczęca, bo gdybym tak biegła w szpilkach na bank bym się zabiła. Przy furtce sąsiadującego domu stał Zayn. Gdy mnie zobaczył uśmiechnął się i wyprostował.
-Hej, kochanie. Jeden dzień Niny nie było a ty już spóźniona ?
-Haha, bardzo zabawne. Właśnie ona jest powodem mojego spóźnienia.
-O ! Hej, Cat ! - krzyknął przez moje ramię.
Obróciłam się i zobaczyłam rudzielca ubranego w dresy z psem na smyczy. Wkładała właśnie słuchawki do uszu. Pomachała nam i pobiegła w przeciwną stronę.
-To gdzie mnie zabierasz ?
-Do kina. Grają fajny film.
-Mam nadzieję, że nie horror ?
-Nie. Wiem, że ich nie lubisz. Komedia, romantyczna.
-Lepiej.
Ruszyliśmy w stronę miasta (bo zażyczyłam sobie, żebyśmy szli piechotą). Byliśmy już pod budynkiem kina kiedy zadzwonił mój telefon.
-No hej, Kat. Co tam ?
-Szybko ! Pomóż ! Holmes ! - łkała do słuchawki.
-Ale Kaja co się stało ?! - pisnęłam po polsku.
-Holmes wpadł pod samochód. Ratuj.
-Już. Już biegnę. Tylko powiedz gdzie jesteś - kiedy podała mi swoje namiary rozłączyłam się.
-Co się stało ? - spytał Malik.
-Holmes miał wypadek. Przepraszam. Możemy przełożyć naszą randkę na inny dzień ? Muszę do niej teraz lecieć i pomóc.
-Żartujesz sobie ? Gdzie ona jest ? Idę z tobą.
Pobiegliśmy razem i w ciągu pięciu minut byliśmy na miejscu. Zadzwoniłam do weterynarza. Przyjechał i zabrał psa. Ja pojechałam z nim a Kaja i Zayn wrócili do domu powiadomić resztę. Lekarz zabrał psa na sale a ja w zniecierpliwieniu czekałam na wyniki. Nie zauważyłam kiedy zaczęło padać. Oznajmiła mi to Nina, która wpadła cała przemoczona do kliniki z rozrzuconymi włosami, czerwonymi oczami i kaskiem w ręku. Wstałam i chyba dopiero teraz mnie zauważyła. Spojrzała na mnie z błaganiem i pytaniem w oczach. Tylko w ruszyłam ramionami i pokręciłam głową. Nie chciałam jej oszukiwać. Nie wiedziałam co się dzieje z psem. I wtedy stało się coś czego nigdy się nie spodziewałam. Nina wpadła mi w ramiona i zaczęła płakać. Ona nigdy nie płakała, kiedy przegrała zawody z jakąś lafiryndą, dostała gorszą ocenę ani nawet wtedy gdy jej rodzice nie chcieli się zgodzić na jej własnego konia (miała go dostać od mojego wujka). NIGDY ! A teraz ryczała jak dziecko.
-Chcesz, żeby oni przyjechali ? - wydusiłam słowa po raz pierwszy od wejścia do kilniki.
-Nie - wydukała.
-To może chcesz chociaż chusteczki ? - spytałam a ona kiwnęła głową.
Podałam jej opakowanie i wysłałam Zayn'owi sms żeby pod żadnym warunkiem nie przyjeżdżali, bo ich własnoręcznie zabiję. Posłuchali.
~~Oczami Niny~~
Dlaczego ja? Dlaczego to do cholery zawsze muszę być ja?! Można by powiedzieć ,że moje życie zostało zaplanowane : najpierw los daje mi poczucie, że wszystko jest pięknie a potem dostaje brutalnego kopa w dupę od rzeczywistości. To był właśnie jeden z takich momentów. Gdy wszystko się wali. Znasz to uczucie ?  Ja doświadczam go dość często. To jedna z niewielu rzeczy w życiu, których jestem pewna , że mnie nie opuszczą. Drugą z tych nielicznych rzeczy jest mój pies. Głupie może, ale mam to gdzieś. Jest czymś więcej niż zwierzęciem. Zawsze jest .Nie mógł tak po prostu powiększyć pustki w moim życiu. Stałam w drzwiach kliniki weterynaryjnej. Patrzyłam prosto w oczy Vicky . Widziałam w nich swoje odbicie. Poplątane włosy, ociekająca wodą skórzana kurtka, kask w dłoni. I przerażone spojrzenie. Usiłowałam dopatrzyć się w jej oczach co się stało, ale ona tylko patrzyła się na mnie z nijakim wyrazem twarzy. To nie mogło dobrze wróżyć.
_______________________________________
Powracamy po długiej przerwie. Wiem, miałam go dodać w zeszłym tygodniu ale niestety nie wyszło. Jak wam się podoba nowy rozdział ? Ja z niego jesteś średnio zadowolona, bo chyba jest za krótki. Ale czekam na wasze opinie.
Widziałam, że przybyło nam czytelników i mam nadzieję, że będą o nas pamiętali. Teraz mam nadzieję, że będziecie komentować, bo to motywuje nas do dalszej pracy.
Love, Vicky ;*

wtorek, 13 sierpnia 2013

Siemson ! ;p

Jutro jadę nad morze. Nie wiem czy będę miała tam internet. Jeżeli tak to nie ma się czym martwić. Później od razu znad morza jadę na obóz z Niną. Jest ona teraz na jakimś obozie i nie ma tam internetu. Podsumowując. Jeżeli nie będę miała neta "zobaczymy" się dopiero we wrześniu.
Kocham. Ściskam. Całuję. Kochająca was ... Vicky Mardsen.

wtorek, 16 lipca 2013

Rozdział XXII

~~perspektywa Niny ~~
Westchnęłam. Odłożyłam książkę na stolik obok łóżka. Ile razy mogę czytać to samo ? Godziny dłużyły się niemiłosiernie . Chciałam już stąd wyjść i wrócić do domu . Przebiegł mnie dreszcz. A no tak - jest jeszcze Johnny. Jak mógł być takim dupkiem żeby nachodzić Vicky. Czy on jest naprawdę tak głupi i myśli,że do niego wrócę po tym jak pukał się z moją przyjaciółką ?
Przekręciłam się na bok . Wszyscy na sali już spali. Pewnie minęła już północ. Nie mogłam zasnąć. Może to przez kroplówkę ,która wywoływała we mnie odruch wymiotny ilekroć na nią spojrzałam. Nie cierpiałam szpitali. Zastrzyków, igieł. Rodzice kiedyś chcieli bym została lekarzem,ale chyba bym tego nie wytrzymała. Zwierzęta nie robiły na mnie takiego wrażenia. Wybrałam weterynarię bo chciałam pomagać, a wymioty na sali operacyjnej wykluczały mnie w ludzkiej służbie zdrowia.
Poprawiłam kołdrę. Teraz wystawał tylko czubek mojej głowy . Nie było mi zimno . Chciałam się schować. Wiem, warstwa pościeli przed niczym mnie nie ochroni ,ale to już taki dziecięcy odruch. Czułam się taka bezbronna. Samotna.
Po policzku spłynęła łza. Sprawdziłam ,czy  wszyscy śpią i gdy miałam stu procentową pewność ,że nikt nie mnie nie usłyszy, rozpłakałam się na dobre. Chciałam sobie ulżyć. Wyrzucić z siebie to wszystko. Nie obchodziło mnie,że to nic nie da, nic nie zmieni. Po Londynie nadal będzie grasował mój były chłopak,moje przyjaciółki będą nadal szczęśliwe a ja nadal będę sama. 
Zasłużyłam na to. Jak mogę liczyć,że ktoś będzie w stanie wytrzymać z zimną, sarkastyczną psychopatką . Żebym chociaż ładna była , bo takim to się nawet największą wredotę wybacza. A ja ? Jestem tym dowodem,że można stworzyć coś kompletnie bez sensu, możliwości i zalet. Jestem dnem,niezależnie co zrobię.
Po kilku godzinach musiałam wykopać się z bezpiecznej kryjówki . Zaschło mi w gardle i skończyły mi się łzy. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła czwarta. Wypiłam wodę,która stała na mojej szafce nocnej. Odstawiając szklankę ,zahaczyłam ręką o kartkę papieru i kilka ołówków. Pewnie któraś z dziewczyn mi je zostawiła licząc,że nie będę się nudzić jak porysuję . Nagle wpadł mi do głowy pomysł. Podniosłam się do pozycji siedzącej. Wzięłam ołówek i kartkę ,którą położyłam na kolanach,wcześniej wciskając pod nią książkę. Chwilę kreśliłam słowa po papierze . Potem podniosłam głowę bu obejrzeć swoje dzieło. Przeczytałam cicho .
- Od dzisiaj przysięgam nigdy więcej nie być pozbawioną uczuć idiotką . Od dzisiaj jestem człowiekiem cieszącym się z najmniejszych durnot , każdej pierdoły. Mam by przyjazną otoczeniu istotą ,tryskającą pozytywną energią osobą . Wyłączam rozum a włączam uczucia.
Złożyłam kartkę na pół i wcisnęłam pod poduszkę. Ułożyłam się wygodnie . Włożyłam słuchawki do uszu i włączyłam losową piosenkę. Mój umysł zalały kojące dźwięki. Zorientowałam się ,że to piosenka zespołu U2, "One". Wsłuchując się w słowa po niespełna kilku minutach zmorzył mnie sen. 
  Obudziłam się parę godzin później. Po dokładnym badaniu i wypytaniu mnie o wszystkie najmniejsze szczegóły dotyczące mojego samopoczucia lekarz stwierdził,że mogę jechać do domu. Przebrałam się w swoje ubrania ,pamiętając o zabraniu swojej kartki spod poduszki ,opuściłam szpital. Zamówiłam taksówkę i po kilkunastu minutach byłam pod drzwiami. Dom był całkiem pusty. Na lodówce wisiała mała karteczka skierowana do mnie od dziewczyn. Pisały,że lekarz zadzwonił do nich i strasznie im głupio,ale musiały wyjść do pracy.
Rozejrzałam się po kuchni. Przez kilka dni nagromadziło się sporo naczyń do zmywania. Rzuciłam okiem na salon.
- Trzeba to ogarnąć - powiedziałam do Holmes'a ,który łasił się do mnie od progu.
Rzeczywiście do południa sprzątnęłam wszystkie pokoje. Zadowolona zeszłam na dół . Pomyślałam,że mogę zrobić porządny obiad. Ile można wyżyć na chińszczyźnie i pizzy? Nie miałam pojęcia co zaserwować. Zastanowiłam się co sama lubię jeść .Włoska kuchnia. Na samą myśl pociekła mi ślinka.
- Co powiesz na tradycyjne spaghetti bolognese ? - zapytałam labradora 
Pies jakby w odpowiedzi oblizał pysk. Uśmiechnęłam się i wzięłam się do roboty.
Dawno nic nie gotowałam więc wyszłam z wprawy. Zajęło mi to więcej czasu niż zwykle ale ostatecznie byłam zadowolona z efektu końcowego.Nakryłam do stołu i otworzyłam wino.Kiedy byłam w trakcie nakładania parującego makaronu na talerze ,wróciły dziewczyny .
- Nina ! - krzyknęły chórem i rzuciły się by mnie wyściskać.
- A co tak ładnie pachnie ? - zapytała Eve 
- Spaghetti .Sama robiłam.Siadajcie zanim wystygnie - powiedziałam polewając wino do kieliszków.
-Ok,kim jesteś i co zrobiłaś z naszą Niną ? -spytała Kaja 
- Nic .-uśmiechnęłam się - Nie mogę od czasu do czasu zrobić czegoś dla przyjaciółek ?
Siadłyśmy do stołu ,a dziewczyny wymieniły porozumiewawcze spojrzenia. Odwróciłam się i włączyłam pilotem muzykę.
- Muse ? -zgadywała Vicky 
- Dokładnie - powiedziałam .
- No przynajmniej gust muzyczny ci się nie zmienił - zażartowała Kaja .
Zaśmiałyśmy się.Zapadła cisza -nie licząc muzyki - a wszyscy zajęli się jedzeniem.
- To jest genialne !- krzyknęła Eve 
-Dziękuję - odparłam uprzejmie.
- Nie wiedziałam ,że potrafisz gotować - powiedziała Vicky ,popijając wino i uważnie mnie lustrując.
- Wiesz, ja też nie wiedziałam - zażartowałam.
Ponownie wybuchnęłyśmy śmiechem a potem rozmowa przeszła na inne tory. Dziewczyny opowiadały o pracy ,Vicky o swoim nowym chłopaku . Słuchałam popijając co jakiś czas z kieliszka. Kaja przytoczyła śmieszną przygodę z działu z koszulami, a Eve streściła kazanie jakie jej udzielił szef po tym jak nakrył ją na wyjadaniu ciastek dla klientów. Gdy wszystkie talerze były puste posprzątałam ze stołu.Dziewczyny przeniosły się do salonu i zaczęły ponownie zamęczać Vicky pytaniami o chłopaków.W drodze pod prysznic wyłapałam chyba swoje imię ,ale nie przejęłam się tym. Dziesięć minut później wyszłam już z pokoju czysta i przebrana. Siadłam na kanapie i zaczęłam się przysłuchiwać ich rozmowie.
-Jakieś plany ? - zapytałam
- Ja jestem umówiona z Zayn'em - odpowiedziała Vicky.Miałam wrażenie ,że lekko się zarumieniła.
- Mam wypad na pizzę z pracy w ramach integracji zespołu - powiedziała Eve .
- Jeszcze nie mam planów ,ale chyba skoczę na siłkę ,albo pobiegać .Jak to drugie to mogę wziąć Holmes'a Kaja podrapała za uchem labradora.
- A ty  ? - spytała Vicky 
- Nie wiem. Zdjęli mi gips,cierpię na nadmiar wolnego czasu więc chyba skoczę do swojej drugiej pracy skoro z pierwszej mnie wylali - przyznałam
- To ty masz dwie prace ? Sorry -miałaś ?
- No , na tygodniu jedną a na weekend drugą.Teraz to bez znaczenia bo mam jedną na cały czas.
- A co robisz jeśli łaskaw wiedzieć ? 
- Zajeżdżam konie w pobliskiej stajni . Mają hodowle i potrzebowali kogoś do pracy z końmi.No wiecie - kogoś kto je tego wszystkiego nauczy .
- Czy ja dobrze rozumiem - zaczęła Vicky - jeździsz sobie na dzikich,niezajeżdżonych koniach i nic ci nie jest a jak raz grzmotniesz jednego dupka to od razu łamiesz rękę ?!
Wybuchnęłyśmy śmiechem i długo nie mogłyśmy przestać.Nagle blondynka zerknęła na zegarek.
- Muszę spadać !-krzyknęła i wystrzeliła jak torpeda.
Spojrzałyśmy na siebie i przez kolejne dwadzieścia minut zwijałyśmy się ze śmiechu. W końcu Kaja wstała.
- Ja też będę lecieć .Holmes idziemy ?
Pobiegła tylko się przebrać w dres i po chwili trzasnęły drzwi. Zostałam sama z Eve .
- A ty nie musisz iść ? -zapytałam 
- Nie. Chyba nie 
- Jest za piętnaście.
- Cholera !- zerwała się i bez słowa wybiegła z domu. 
Poszłam na górę ,wzięłam torbę i wyszłam na dwór. Ucieszyłam się gdy w  garażu zastałam swój motor. Koniec z taksówkami. Wsiadłam ,odpaliłam pojazd i ruszyłam na przedmieścia. Domy zaczłęy ustępować zieleni wszelkiego rodzaju . Po chwili moim oczom ukazały się zabudowania stajni.Zjechałam z główniej drogi pomiędzy pastwiska.Zobaczyłam konie pasące się na trawie. Podniosły głowy jakby mnie pamiętały .
Zaparkowałam motor i poszłam się przywitać. Właściciel ucieszył się na mój widok i od razu przydzielił mi pracę. Byłam wdzięczna ,że mnie nie skreślił mimo mojej długiej nieobecności.Przebrałam się i weszłam do stajni. Wzięłam głęboki wdech. Tego mi brakowało . Uwielbiałam ten zapach .
Jak się jednak okazało najbardziej tęskniłam za jazdą na koniu . Sprawiało mi to taką radość jak nic innego. Nie przeszkadzały mi żadne porażki i trudności. Delektowałam się każdą sekundą.Po jeździe na sześciu koniach ,wyląrzowaniu czterech i po sprowadzeniu źrebaków z padoków byłam padnięta. Wolałam nie myśleć o zakwasach jakie będę miała następnego dnia. Siadłam przy jednym z boksów i zaczęłam jeść jabłko.
- To jest to - uśmiechnęłam się do konia ,który był wyraźnie zainteresowany moją przekąską. - Wszystko już będzie dobrze.
Tak, chciałoby się ...
_______________________________________________________________
Hejka, przeszedł mi mój foch. Ale teraz będę was szantażować. Albo będzie chociaż jeden komentarz pod tym rozdziałem, albo czekacie cierpliwie na Ninę, która ma słaby dostęp do neta. Ludzie ! Jest ponad 800 wyświetleń (za które bardzo dziękujemy) ale komentarzy żadnych. Pliiiis chociaż jeden.