~perspektywa Niny~
Krople wody pieściły moją skórę. Gorąca para już na dobre pokryła szyby odgradzające prysznic od reszty świata. Siedziałam tam dostatecznie by szum strumienia wody i jego dotyk na mojej skórze odciął moje zmysły od tego co było za drzwiami łazienki. Moje ciało zdążyło już powrócić do normalnej temperatury po podróży motorem w przemoczonym ubraniu ze średnią prędkością 113km/h.Nie chodziło tylko o Holmes'a choć to on przelał szalę. To się warstwiło od tygodni. Miesięcy. Może nawet lat.
Moje życie nigdy nie było kolorowe. Zawsze było coś, albo ktoś kto usilnie pilnował by nie było mi za dobrze na tym ziemskim padole. A widok szczęśliwej Vicky z Zaynem był jak cegła u szyi tonącego. Naturalnie, cieszyłam się że w końcu znalazła kogoś kto dawał jej radość z życia i poczucie bezpieczeństwa. Tylko kurwa czego ja tak nie mogę mieć! Dlaczego wszystko nie może być takie proste?!
Wyszłam spod prysznica wyżymając wcześniej swoje długie włosy i owijając je dodatkowym ręcznikiem. Z turbanem na głowie i owinięta szlafrokiem Vicky (bo oczywiście swojego nie wzięłam) spojrzałam w lustro. Jak to dobrze że to z nią mam wspólną łazienkę. Sądzę, że od Cat lub Eve nie tak chętnie podbierałabym rzeczy typu patyczki do uszu, pasta do zębów lub tak jak w tym wypadku coś by nie paradować nago po korytarzu. A byłoby to bardzo nie rozsądne zważywszy na wysokie prawdopodobieństwo, że miałabym publikę i to w dodatku płci męskiej. Opuściłam zaparowane pomieszczenie i poszłam do swojego pokoju . Zdjęłam ręcznik z głowy i pozwoliłam by mokre włosy opadły mi na plecy. W pokoju było ciepło więc schnące włosy dawały przyjemny chłodek.
Rozejrzałam się po tak dobrze znanych mi czterech ścianach. Jest piątek. Piątek wieczorem. Co wkurzona, samotna dziewczyna może robić w wielkim mieście w piątek wieczorem. Westchnęłam. Wstałam z łóżka na które ległam po wyjściu z łazienki .
- Pierdolę , idę się schlać - oznajmiłam do ściany.
Spuściłam wzrok na swoje nagie ciało okryte jedynie szlafrokiem Vicky. Tak na pewno nie mogę wyjść na miasto. Nie żeby mi zależało na tym co ludzie pomyślą ale wątpiłam w to czy wpuściliby wariatkę w puchatym szlafroczku w misie i turbanem na głowie do jakiegokolwiek klubu w Londynie.Wyszłam z pokoju i poszłam prosto do garderoby, którą dzieliłam z resztą dziewczyn. Zapaliłam światło i z niezbyt tęgą miną przyjrzałam się zawartości moich pięciu półek. Naturalnie było tu pełno jeansów, dresów, bryczesów i wszelakich t-shirtów ale na pewno nic w czym mogłabym się wkręcić do klubu.
Przyjrzałam się pozostałym wieszakom, szafkom i pułkom pełnych już nie moich ubrań. Cat to chyba do każdego klubu w mieście by w puścili.
-" Nawet nie zauważy jak jej czegoś zabraknie " - stwierdziłam i zaczęłam grzebać w jej ciuchach. Większości to bym chyba nie wiedziała na co nałożyć. Ostatecznie wyłoniłam się ubrana w jasną spódnicę, czarny bluzkę bez ramiączek.
W ręku trzymałam parę błyszczących szpilek. Rozejrzałam się za torebką ale zdałam sobie sprawę, że pijana nie będę w stanie kontrolować jej położenia. Wróciłam do pokoju po telefon i gotówkę, które upchnęłam w koronkowym biustonoszu z Victoria's Secret w drodze do łazienki. Zrobiłam makijaż zdając się na moje artystyczne wyczucie. Efekt końcowy był nawet zadowalający. Poprawiłam włosy i spryskałam się swoimi jaśminowymi perfumami. Spojrzałam ostatni raz w lustro i zeszłam po schodach do pustej (o dziwo) kuchni. Zamówiłam sobie taksówkę i nałożyłam szpilki. Z każdą sekundą czekania czułam się jak przekuty balon z którego uchodzi powietrze. Sięgnęłam więc do zamrażalnika i nalałam sobie kieliszek wódki na dobry początek. Połknęłam alkohol naraz i usłyszałam klakson taksówki. Poprosiłam by kierowca zawiózł mnie do najbliższego dużego klubu.
Po kilku minutach taksówka stanęła, zapłaciłam i wysiadłam. Było przyjemnie chłodno, jak to bywa o dziesiątej wieczorem w sierpniu.
Spojrzałam w stronę wejścia do klubu pod którym ciągnęła się gigantyczna kolejka. Część dziewczyn na pewno była ode mnie młodsza o co najmniej pięć lat, ale ubrane były tak że praktycznie nie miały nic na sobie. Przewróciłam oczami i ustawiłam się w ogonku za jakąś blondynką w oliwkowej sukience. Uważnie obserwowałam wejście gdzie bramkarze właśnie stanęli przed tymi gówniarami, które wepchnęły się przed kolejkę. Uśmiechnęłam się na tego co je zaraz czeka ale ku mojemu zdziwieniu weszły. Zatrzepotały rzęsami, wypięły cycki ( których akurat im Pan Bóg oszczędził ) i weszły. O nie, nie. Nie ma tak !
Wyjęłam ze stanika telefon , skontrolowałam swoje odbicie w ekranie i włożyłam go na "miejsce". Obciągnęłam bluzkę jeszcze bardziej i poprawiłam stanik. Ruszyłam pewnym krokiem w stronę wejścia ignorując okrzyki oburzenia czekających w kolejce. Oczywiście gdybym ot tak sobie weszła było by za prosto. Drogę zagrodzili mi bramkarze.
- Nie tak szybko, paniusiu - powiedział jeden - Na koniec kolejeczki i czekać grzecznie.
Uśmiechnęłam się .
- Obawiam się że to nie będzie konieczne.- odpowiedziałam uprzejmie i spokojnie choć wewnątrz mnie panowała panika .
- Oj przepraszam najmocniej gwiazdeczko! - zaśmiał się drugi - Może czerwony dywan jeszcze rozłożyć?! Na koniec ale to już!
- Nie takim tonem - warknęłam. - Niech tylko się dowiedzą jak mnie potraktowano...
- Kto się ma dowiedzieć? - zapytał podejrzliwie któryś.
- No ja nie wiem - wzruszyłam ramionami. - Właściciel choćby?
- Znasz szefa? - spytał z niepokojem
- Można by rzec że jesteśmy bardzo blisko - powiedziałam mrucząc ostatnie słowa.
Wyglądali na skołowanych. Szepnęli sobie coś na ucho i spojrzeli na mnie.
- Proszę, zapraszamy, miłej zabawy. Tylko może... niech pani ..nie wspo..
- Zastanowię się - rzuciłam i ruszyłam do środka nie wierząc we własne szczęście.
Natychmiast namierzyłam bar skąd po paru drinkach zaczęłam lustrować wnętrze klubu. Rzadko bywałam w takich miejscówkach ale od razu poznałam (nawet ja), że to nie pierwszy lepszy klubik.Na parkiecie wirował tłum ludzi, muzyka dudniła mi w uszach. Krew wysycała się alkoholem a wraz z wzrostem jego stężenia wraca pewność siebie. Po kilku minutach nie wytrzymałam i opuściwszy barowy wodopój pognałam w stronę parkietu tańczyć.
Drinki uświadomiły mnie jak mało wiem o własnym ciele i o tym jak potrafi się poruszać. Tańczyłam jak nigdy w życiu. Wróć - ja nigdy wcześniej nie tańczyłam wcale ! Ale tej nocy szalałam pośród tłumu z każdym facetem jaki się nawinął. Procentowało to kolejkami przy barze i ponownym powrocie do tańczącej tłuszczy.Czas leciał jak szalony a ja już dawno straciłam jego rachubę. Istniał tylko huk muzyki i ocierające się o mnie ciała.
Poczułam,że ktoś objął mnie w talii.Zwykle bym się cofnęła ale wbrew swojej naturze przysunęłam się bliżej i objęłam nieznajomego za szyję nie odwracając się. Facet przysunął się jeszcze bardziej , nasze ciała zgrały się w tańcu. Pochylił się i przysunął swoją twarz do moich ramion. Poczułam jak jego zarost łaskocze moją gołą skórę. Wtedy poczułam znajomy zapach i odwróciłam się.
- Johnny ?! Co ty kurwa tu robisz ?!
-Myślę że to samo co ty - powiedział do mnie tym swoim miękkim głosem od którego nogi miałam jak z waty. Nie było to korzystne bo i tak ledwo trzymałam się na szpilkach.
- Nie teraz, nie tu , nie ty - mówiłam sama do siebie.
- Porozmawiajmy gdzieś indziej - zaproponował a ja ku swojemu zaskoczeniu zgodziłam się. Złapał mnie za rękę i pociągnął w głąb klubu. Z każdym krokiem muzyka cichła a pulsowanie w mojej głowie wzrastało. Nagle poczułam orzeźwiający powiew świeżego powietrza. Blondyn wyprowadził mnie w uliczkę na tyłach klubu.
Spojrzałam na niego. Był taki jakim go zapamiętałam. Idealny. Podszedł bliżej. Stałam oparta o chłodną, ceglaną ścianę a nasze twarze dzieliło kilkanaście centymetrów.Jego oczy nadal miały ten sam błękitny kolor morza, w którym utonęłam gdy pierwszy raz nasze spojrzenia się skrzyżowały.Poczułam się jakbym
przeniosła się w czasie.Nie opierałam się o ścianę w londyńskiej uliczce.Pod plecami czułam chłodną karoserie starego pikapa.Słońce oświetlało skoszone ściernisko i pieściło moją osłoniętą jedynie przez kostium kąpielowy skórę. A ja nadal wpatrywałam się w te nieziemskie wiszące nade mną oczy Johnny'ego.To było wspomnienie naszych wspólnych wakacji.Tyle się zmieniło , tyle przeszłam i wycierpiałam ale tak dobrze pamiętałam zapach skoszonych zbóż i smak jego ust.
Powróciłam do rzeczywistości. Przeleciałam wzrokiem po twarzy blondyna.I zadałam sobie to jedno, cholernie trudne pytanie : co ja do niego czuję , bo coś czuję na pewno.
Nie było mi jednak dane zastanowić się nad tym w spokoju , bo ku mojemu zaskoczeniu chłopak wpił mi się w usta przyciskając mnie jednocześnie do ściany. Nie było by to aż tak dziwne gdybym nie zaczęła go całować z taką samą pasją jak kiedyś.
Krew pulsowała coraz szybciej, nasze oddechy były szybkie i płytkie.Jedną ręką trzymał mnie w tali a drugą zaczął mi wkładać pod sukienkę.Byłam tak opanowana przez alkohol i podniecenie,że byłam gotowa zrobić to w tamtej ciemnej uliczce.Chciałam tego. I wtedy przestał. Odsunął się ode mnie i uśmiechnął się z satysfakcją.
- Nic do mnie nie czujesz, tak ? - zaśmiał się i zlustrował mnie od stóp do głów. Czułam jak przejeżdża po mnie wzrokiem wzbudzając we mnie jeszcze większe żądze. Podszedł do mnie ponownie. Złapał jedno niesforne pasemko moich długich włosów i przybliżył do twarzy wyraźnie delektując się ich wonią. Włożył mi je z powrotem za ucho i zabierając rękę przejechał mi po szyi i dekolcie.
- Nawet nie wiesz jak mi cię brakowało - mruknął.
- Mi też - były to moje pierwsze słowa od opuszczenia klubu.- Tak bardzo chcia... - nie skończyłam bo poczułam wielką kluchę w gardle której nie mogłam przełknąć. Łzy same popłynęły mi z oczu. Bo wtedy to zrozumiałam. Ja go nadal kochałam. Tak samo jak zawsze. I mimo wszystkiego co mi zrobił, mimo tego jak bardzo mnie upokorzył będę go dalej kochać.Nie potrafiłam przestać. I on o tym wiedział.
Dlatego uciekłam z tamtej uliczki. Nie zdawałam sobie sprawy że w szpilkach da się biegać. Stanęłam dopiero trzy przecznice dalej.Wyjęłam ze stanika małą puderniczkę i przejrzałam się.
-" Dzięki Boże za wodoodporny tusz !" - pomyślałam patrząc w lusterko. Poprawiłam makijaż i doprowadziłam się do stabilności emocjonalnej kilkoma głębszymi wdechami.Nie było sensu wracać już do żadnego klubu. Wsiadłam do pierwszej taksówki i pojechałam do domu. Wyjęłam klucze z mojej poręcznej "skrytki" i weszłam do środka. Dla odmiany nikogo nie było w domu. Nikt mnie przecież nie przywita. Nie usłyszę tupotu łap po parkiecie i radosnego sapania Holmes'a. Zrzuciłam niedbale szpilki w kąt przy drzwiach i boso potruchtałam do zamrażalnika gdzie czekała na mnie jedyna kobieta,przy której mogłam się teraz wypłakać - stara, poczciwa, niezawodna prawdziwa polska wódka. Tak więc z moją przyjaciółką poszłyśmy do garażu bo na wnętrze domu nie mogłam patrzeć i liczyłam że w garażu nikt mnie nie znajdzie i będę mogła zgonować w samotności ile mi się żywnie podoba.Ściągnęłam z siebie sukienkę i przystrojona jedynie w bardzo paradny czarny koronkowy komplet od Victoria's Secret usiadłam na lodowatej betonowej podłodze. Nie zdążyłam nawet opróżnić połowy flaszki kiedy coś lub ktoś zaczęło dobijać się do garażu. Dosłownie - coś/ktoś usiłował sforsować klapę garażową. Zmusiło mnie do wstania i otworzenia mocno już poobijanej wspomnianej klapy. Urządzenie zaskrzypiało ale posłusznie zaczęło unosić się do góry.
- O KURWA ! - wyleciało z ust najebanego, ledwo trzymającego się na nogach Louisa Tomilsona na widok mnie stojącej w samej bieliźnie z flaszką w ręku. Jeszcze większy szok wywołał u niego to że do niego podbiegłam, upuściłam wódkę i zaczęłam go całować.
Tak to już jest. Dwoje spitych ludzi i ubrania same się zdejmują. Wtedy nawet lodowaty beton robi się gorący...
---------------------------------------------------------------------------------------------
HI !
Wreszcie się udało ! Przynajmniej mam taką nadzieję ! Jak się podoba ? Szok ? Trochę się męczyłam ale chyba jestem zadowolona ;) A u Was co ? Nie komentujecie ,wyświetleń mało a ja i tak wstawiam Wam moje wypocinki ! Za dobrze Wam ze mną ! Następny będzie od cioci Vicky,która nie będzie pewnie taka pobłażliwa jak ja ! IM WIĘCEJ KOMENTARZY TYM SZYBCIEJ BĘDZIE NASTĘPNY ROZDZIAŁ!
P.S. Mam prośbę,żebyście polecali naszego bloga i w ogóle. Niech ludzie wiedzą !
LOFFKI !
Nina.