wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział XX

KOMENTARZ = SZACUNEK DLA AUTOREK
Nie mogłam przestać piszczeć. Tyle, że to nie był krzyk przerażenia czy złości. Piszczałam, bo nigdy nie wiedziałam nic piękniejszego. Kosogłos. Ten ptak zdawał się lecieć, jakby próbował wyrwać się z klatki jaką była kartka. Dobrze wiedziałam, że obraz nieprzypadkowo znalazł się na moich drzwiach i znałam autorkę. Nina. Tyle razy prosiłam ją aby coś mi narysowała. Ale ciągle była zajęta pracą lub miała zły humor. Tym razem nie miała pracy, musiała być wręcz w szampańskim nastroju. Z pokoju autorki cudownej ozdoby moich drzwi wybiegła dwójka wystraszonych ludzi, a za nimi wybiegł pies. Stanęli koło Zayn'a i w trójkę zastanawiali się czy gdy przypadkiem nie wzywać pogotowia (psychiatrycznego).
-Odbiło ci ?! - krzyknęła przyjaciółka.
Po schodach wbiegła reszta z równie zaskoczonymi minami.
-Ja ... ja przepraszam - wydukałam.
-To przez Kosogłosa ? Nigdy więcej ci już nic nie narysuję, zobaczysz - przytuliła mnie z uśmiechem na ustach i strachem w głosie. - Myślałam, że to Peter albo Johny Mielony. Ale mi napędziłaś stracha.
Zaczęłam płakać. Byłam zła na siebie, że tak wszystkich wystraszyłam.
-No nie płacz, głupia - podeszła Cat.
-Jak chcesz przyniosę ci Nutelli - zaoferowała Eve.
-To coś jeszcze zostało ? - zachlipałam.
-Niby nie ale mogę pobiec i kupić - zaśmiał się Niall.
-Nie wiem co z nią zrobiłeś ale musisz do nas częściej przychodzić - zwróciłam się do Harry'ego.
-Ale to nie ja. Jak tu przyszedłem ona wieszała już gotowy plakat - wytłumaczył.
Odsunęłam od siebie dziewczyny.
-Kim jesteś, zmiechu ? I co zrobiłeś z moją przyjaciółką ? - prychnęłam na Ninę.
Wszyscy zaczęli się śmiać. Zayn mnie obiął, bo on też się przestraszył, że mimo tego, iż stał koło mnie, coś mi się stało. Długowłosa spojrzała na mnie pytająco a ja tylko kiwnęłam. Rozpromieniła się.
-Dobrze wiedzieć - powiedziała.
-Dobrze wiedzieć ? - zdziwiłam się.
-Mieszkam z wami dostatecznie długo, że już nic mnie nie zaskoczy - zaśmiała się.
Wszyscy rozeszliśmy się do swoich obowiązków. Chłopcy przeskoczyli przez płot, zaraz potem pojechali do studia. Ja zbierałam się do pracy, a Kaja i Ewelina miały jechać z Niną na zdjęcie gipsu. Złamanie nie okazało się tak poważne na jak wyglądało. 
-O której będziecie w domu ? - spytałam w drzwiach.
-Za godzinkę, góra dwie. Trzeba jeszcze zrobić zakupy, a ty ? - odparła ruda.
-Dziś jestem do zamknięcia. Może ten frajer się odczepi.
-Jaki frajer ? - dopytywała Nina.
Cholera, w tym całym zamieszaniu z Kosogłosem, remontem i jej pracą zapomniałam jej powiedzieć o wizytach Janka.
-Wczoraj po zamknięciu księgarni znów do mnie Janek. Groził mi ale Aaron pomógł mi zwiać - wytłumaczyłam pakując koszulkę z podpisami do torby.
Nina zachwiała się, straciła równowagę i osunęła na podłogę.
-Ku*wa. Zapomniałam ci o tym powiedzieć. Nina ! Nina ? Cat dzwoń na pogotowie. Macie z nią pojechać, ja powiem w pracy, że mnie nie będzie. Dojadę do was - wybiegłam z domu.
Na tak krótko przed rozpoczęciem zmiany o nieobecności wypadałoby poinformować osobiście. Po za tym z księgarni miałam dużo bliżej do szpitala.
Otworzyłam drzwi z trzaskiem, mocno zapukałam do biura i z niechęcią czekałam na pozwolenie.
-Jonathan, bardzo cię przepraszam ale nie mogę dziś być na swojej zmianie. Moja przyjaciółka trafiła do szpitala.
-Och, w takiej sytuacji oczywiście jesteś zwolniona. Ale Victoria, jest tu taka dziewczyna, pytała o ciebie. Mówiła, że byłyście umówione. Znasz ją ?
Angie.
-Tak. Gdzie jest ?
-W waszej kanciapie. Rachel się nią zajęła. Chyba jesteś jej coś winna - mrugnął.
Podziękowałam, zamknęłam za sobą drzwi i skierowałam się w stronę naszej "stołówki", gdzie spędzaliśmy przerwy. Dziewczyna czekała na mnie. Podeszłam do niej.
-Długo czekasz ? - spytałam.
-Nie - odparła.
-To ja lecę, bo Aaron na moment zajął się moją kasą. Pa - Rach wyszła z pokoju.
Pogrzebałam w torbie i wyciągnęłam zawiniątko. podałam je Angie.
-WOW ! Czyja ? - rozentuzjazmowała się.
-Samego Zayn'a Malik'a - zaśmiałam się.
-Nawet nie wiesz jak ci dziękuję - przytuliła mnie.
-Ale ... nikt nie zna naszej tajemnicy ?
-Nie. Jest ściśle strzeżona - mrugnęła.
-To dobrze. Ale nie mów, że masz tę koszulkę ode mnie. Jakby ktoś się dowiedział to nie miałabym życia.
-Oki-doki.
-Daleko mieszkasz ?
-Nie. Dwie przecznice stąd.
-Dobra. To leć do domu i się pochwal.
Wybiegła z pomieszczenia. Podeszłam do drzwi i poprosiłam na chwilę Aarona.
-Nie będzie mnie dziś w pracy. Przyjaciółka trafiła do szpitala. Długo by opowiadać. Jakby ktoś się o mnie pytał to wyjechałam.
-Jasne. Życz jej zdrowia.
-Dzięki - krzyknęłam. 
Otworzyłam tylne drzwi i stanęłam oko w oko z ... Jankiem. Palił papierosa, gdy na niego wpadłam właśnie wydmuchiwał powietrze. Dostałam dymem po twarzy.
-O, Wika !
-Po coś tu przylazł ? - wydusiłam przez zęby.
-Wiesz, że nieładnie kłamać ?
-Coś wiem.
-To czego to robisz ? Nie chcesz mi powiedzieć gdzie jest moja dziewczyna.
-Była - poprawiam.
-Nie długo. Jak z byle dziewczyny zamieniłaś się w maszynę ? Może nie do zabijania co do prawie perfekcyjnej  kłamczuchy ?
-Uczę się od najlepszych - warknęłam.
-To teraz mi powiedz. GDZIE JEST NINA ?
-Twoje groźby nie robią na mnie wrażenia.
-Och ! Widzę, że odwaga też u ciebie urosła ?
-A żebyś wiedział. A teraz wybacz ale spieszę się - celowo potrąciłam jego ramię.
-Co do kochasia ?
-Może. A co zazdrosny ? - odpowiedziałam wychodząc z uliczki. 
Od razu skierowałam się w stronę szpitala. Nie odwracałam się ale chłopak na pewno za mną nie szedł. Podeszłam do recepcjonistki i wypytałam o przyjaciółkę. Leżała w pokoju 419 na czwartym piętrze. Pobiegłam do windy i wcisnęłam właściwy guzik. Zdenerwowana znalazłam salę i do niej wbiegłam. Nina leżała przytomna na łóżku, obok niej siedziały Cat i Eve. Rozmawiały z lekarzem. Gdy skończył wypytywanie dziewczyny o jej samopoczucie skierował się do wyjścia. Podeszłam do niego na korytarzu. Był dość wysoki i młody. Miał koło dwudziestu pięciu lat. Jego ciemne włosy skojarzyły mi się z Zayn'em, któremu powinnam powiedzieć o wszystkim ale to nie czas na moje wewnętrzne monologi.
-Proszę pana, co z nią jest ?
-A pani jest kimś z rodziny ?
-To moja przyjaciółka ale jest dla mnie jak siostra. Dzielą nas tylko więzi genetyczne - kurde, przez te angielskie książki zwiększył się mój zasób inteligentnych słów.
-Nie powinienem pani mówić ale skoro powiedziałem tamtym dwóm to ...
________________________________________________________________
Słuchajcie ! Mam na was focha. I do powrotu Niny macie szlaban na następny rozdział. No chyba, że ktoś skomentuje albo mnie o coś spyta. Ale jeżeli nie to czekacie na łaskę Niny. xD ;p

2 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń