środa, 12 czerwca 2013

Rozdział XI

~~perspektywa Vicky~~
Obudziłam się z wrzaskiem ale na szczęście nie wyrwałam ze snu współlokatorek. Zadzwoniłam do szefów Kai i Ewe, że dziewczyny wczoraj zjadły nieświeże żarcie. Szef Eweliny uwierzył, więc w pracy też pewnie jadła gigantyczne ilości Nutelli. Gorzej było z szefem rudej. Powiedziałam, że spożyła przeterminowaną krewetkę. Udało się. W nocy do domu wróciła Nina. Ubrałam się, zrobiłam lekki makijaż. Zabrałam identyfikator i pobiegłam do pracy, na szczęście nie była daleko. Mieszkanie z Niną mi służy, bo coraz rzadziej się spóźniam. Przed otwarciem księgarni szef zrobił "naradę".
-Słuchajcie. Natalie zachorowała albo jak wszyscy wiemy ma kaca. Ktoś musi ją zastąpić. Vicki ... - zwrócił się do mnie. - Ty jako ostatnia doszłaś do naszej "ekipy", to będzie dla ciebie coś w rodzaju chrztu. Staniesz za Nat na kasie. Poradzisz sobie ? Raczej. Zaradna jesteś to dasz radę. Dobra ludziska zostało pięć minut do otwarcia.
Nie dał mi prawa do zgodzenia się lub zaprzeczenia mojej rzekomej zaradności. Pobiegłam za nim do biura.
-Szefie ! - zaczęłam
-Mów mi Jonathan.
-Dobrze, Jonathan. Nie mogę stanąć na kasie.
-Czego nie ?
-Boję się, że coś zwale, źle obsłużę klienta.
-Nie da się źle obsłużyć klienta. Uracz wszystkich uśmiechem tak jak współpracowników. Będzie dobrze.
-No a identyfikator ? Na moim jest tylko moje imię - spojrzałam na plakietkę przyczepioną do mojej fioletowej koszulki.
-Masz. -rzucił do mnie plastikiem na sznurku. - Tylko ładnie napisz jak się nazywasz. Od dziś jesteś naszą kasjerką.
-Fajnie drugi dzień pracy a ja już awansowałam. A mundurek ?
-Poproś Rachel o koszulkę.
-Ale czego ja ?
-Bo jesteś tu nowa, trzeba cię wypróbować. Ładna jesteś może przybędzie nam klientów - zażartował.
-Ale ... ja ... nie dam rady.
-Dasz. Leć, bo muszę porozmawiać z żoną. A wiesz co to oznacza ?
-Oj tak - uśmiechnęłam się.
-Powodzenia
-Nie dziękuję.
Poszłam do Rach po koszulkę. Miałam rozmiar M. Trafiła mi się nowa. Przebrałam się w łazience i stanęłam na kasie 5. Aaron, kolega z pracy nabazgrał coś  na kartce i ukradkiem mi ją podał.
"Dasz radę. Powodzenia ;D "
Kiwnęłam do niego głową w podziękowaniu. Uśmiechnął się.
Melanie, dziewczyna z kasy numer trzy przypomniała mi żeby wspomnieć o promocji. Mięło dwadzieścia minut a nikt nie przyszedł. No bo komu chciałoby się wstawać o dziewiątej żeby kupić książkę ? Mnie. Przypomniałam sobie o podpisaniu nowego identyfikatora. Minęła godzina. Nasz księgarnia była sławna ale nie mega rozchwytywana. Po kolejnej znudzonej godzinę zaczęli się schodzić klienci. Podszedł do mnie wysoki, blondyn. Wydawał się znajomy. Podał mi Eragona. Facet miał dobry gust. Osobiście nie czytałam tej książki ale Nina ją uwielbiała. Nie miała jej na własność. Wspomniałam o promocji, akurat sprzedawaliśmy płytę One Direction. Poczułam wewnętrzny śmiech.
-Wiktoria ? - zdziwił się chłopak
-Tak ? A coś się stało ?
-To ja Janek - powiedział po polsku.
Wmórowało mnie. Miałam ochotę strzelić go po twarzy za to co zrobił mojej przyjaciółce. Powstrzymała mnie jedna rzecz. Strata pracy. Nie mogłam do tego dopuścić. Zbierałyśmy na remont.
-Aha. Cześć - powiedziałam bez przekonania.
-Co tu robisz ? - dalej rozmawialiśmy po angielsku.
-Zgadnij. Pracuję.
-Ale ja pytam o Londyn.
-Mieszkam tu, pracuje i żyję. Co można robić w Londynie ?
-Tylko pytam. Może jeszcze się spotkamy ? Dasz mi swój numer ?
-Tworzysz kolejkę. - wskazałam straszą panią stojącą za nim. Trzymała w ręku jakiś kryminał i potupywała nogą.
-Ok. O której kończysz ? Wpadnę po ciebie i pójdziemy na kawę. Znam niezłą kafejkę.
-Nie mam czasu. Mam w domu remont.
-Ok. Do daj mi swój numer.
-Może kiedy indziej ? - za wszelką cenę pragnęłam wybrnąć z tej sytuacji.
-To ja przyjdę na zamknięcie księgarni - mrugnął do mnie, zabrał książkę i wyszedł. Przeszedł mnie dreszcz. Miałam ochotę za nim pobiegnąć i zostawić po sobie wieczny ślad na jego "ślicznej buźce". Wyrównać rachunki z Niną za przekrzywienie szczęki Piotrka. Do realnego świata ściągnął mnie kopniak w kostkę od Aarona.
-Przepraszam - mruknęłam do starszej pani.
-Spokojnie. Widać było, że masz go dosyć. Coś się stało ?
-Nie chcę pani obarczać. - wzięłam książkę od kobiety i skasowałam kod.
-Nie obarczasz. Mów. - za nią nie było nikogo.
-To były mojej najlepszej przyjaciółki, zerwał z nią przez SMS-a. Dwanaście dziewięćdziesiąt dziewięć.
-Dobrze zrobiłaś ale dziś musisz się wcześniej zebrać. - podała mi pieniądze.
-Dziękuję.
-Powodzenia - mrugnęła i uśmiechnęła się.
Przed zamknięciem księgarni Jonathan wypuścił mnie wcześniej. Wyjrzałam zza tylnych drzwi. Stał tam. Cholera. Wróciłam do środka. Podeszłam do Aarona.
-Pomóż.
-Co się stało ?
-Pamiętasz tego blondyna ?
-Tego dziwnego ?
-Taak tego samego. On zerwał z moją przyjaciółką przez SMS-a. Teraz pewnie chce ją przeprosić ale ja mu nie wierze. Pomóż. Błagam.
-Masz - rzucił we mnie swoją bluzą. - Podjadę pod samo wejście. I przy okazji cię odwiozę. Pasuje ?
-Nawet nie wiesz jaka jestem ci wdzięczna.
-Zrewanżujesz się.
-Jak ? - zaniepokoiło mnie to.
-Dasz się zaprosić na kawę.
-Będzie problem, bo nie mogę pić kawy.
-To na ciastko. Idę po auto.
-Obiecuję - uśmiechnęłam się. - Jeszcze raz dzięki.
Po chwili usłyszałam trąbienie samochodu. Schowałam twarz we włosach narzuciłam kaptur i zapięłam bluzę. Rozglądając się wsiadłam do pojazdu. Janka nigdzie nie było widać. Zapięłam pas.
-Coś ty mu powiedział ?
-Opierał się o moje auto. Podszedłem żeby je otworzyć a on spytał o ciebie. Powiedziałem, że wyszłaś wcześniej.
-Jej ! Dziękuję.
-Gdzie mieszkasz ?
-Autumnal Street 15.
-Spoko. Mieszkam w okolicy.
-Ale mam fajnego sąsiada - zaśmiałam się.
Dojechaliśmy pod nasz dom. Pożegnałam się z Aaronem, wymieniliśmy się numerami. Weszłam do domu i ujrzałam trzy przyjaciółki.
-Cóż za miła odmiana. Nina w domu.
-Co w pracy ? - zaćlamkała Ewelina pomiędzy spożywaniem łyżkami Nutelli.
-Miałam gościa.
-Kogo ? - zainteresowała
-Pewnego wysokiego blondyna.
-J... Janek ? - wydukała Nina
-Trafiłaś w dziesiątkę.
-Co chciał  ? - dopytywała.
-Mój numer i w ogóle się spotkać. Czekał na mnie po zamknięciu księgarni.
-Co mu powiedziałaś ? - drążyła.
-Nic. Kolega mnie podwiózł.
-Ale nie jechał za tobą ?
-On nawet nie wiedział, że to ja. Ten sam kolega pożyczył mi swoją ... bluzę. Cholera nie oddałam jej.
-Ostatnio często podbierasz ludziom ciuchy. - zażartowała Kaja.
-Noom. Dobra jutro mu ją oddam. Teraz mamy większy problem. JANEK !
Nie wiedziałyśmy co mamy zrobić. W końcu byłyśmy tak zmęczone, że zasnęłyśmy. I znów nękały mnie koszmary. Tym razem głównym bohaterem był Janek. Rano darłam się tak głośno, że obudziłam dziewczyny i przy okazji zadzwonił Zayn czy wszystko w prządku.
-Tak, już dobrze. Przyśnił mi się koszmar.
-Jak to jest, że jak śpisz ze mną to jesteś spokojna a jak śpisz sama to słyszy cię cała okolica ?
-Nie wiem.
-Musisz chyba częściej ze mną spać - zażartował
- Nie mam nic przeciwko
- Muszę lecieć . Zaraz mamy być w studiu a jeszcze nie opanowałem sztuki teleportacji .
Zaśmialiśmy się .
- Pa królewno .
- Pa Bad Boy'u .
Rozłączył się . Zajęłam się przygotowywaniem  śniadania . Nie zaskoczył mnie fakt ,że Nina zdążyła się już wymknąć z domu. Zastanawiało mnie czy ona kiedykolwiek odpoczywa. Z zamyślenia wyrwał mnie widok pustej lodówki.
-Ewelina ! Wyżarłaś wszystko z lodówki ?!
-Na to wychodzi. - odkrzyknęła.
Razem z Kają wybrałyśmy się na zakupy. Kasy ubywało a remont sam się nie zrobi. Niby z chłopcami już zamówiłam farby ale jednak nie tylko tego się używa. Zadzwonił mój telefon.
-Witam - przywitał mnie męski głos.
-Dzień dobry.
-Czy oferta sprzedaży tego mieszania jest nadal aktywna ?
-Tak. A jest pan zainteresowany ?
-Tak.
Rozmówiłam się z facetem i miałam dostać za nie niezłą sumkę. Następnego dnia byłam z nim umówiona na "zwiedzanie". Zakupy zajęły nam dwadzieścia minut. Wychodząc ze sklepu zauważyłam Piotrka.
-Szybko. Uciekamy. - odparła ruda.
Zwiałyśmy zanim się ogarną, że tam byłyśmy.
W domu zrobiłam późniejsze śniadanie i zebrałam się do pracy. Miałam na 14. Weszłam na zaplecze pięć minut przed rozpoczęciem mojej zmiany, założyłam mundurek. Wyszłam z szatni lecz od razu zostałam na powrót do niej wepchnięta przez Aarona.
-Co się stało ? Mam twoją bluzę - zaczęłam kierować się w stronę mojej szafki.
-Nie to nie o to chodzi. Jak dla mnie możesz ją zatrzymać. Chodzi o to, że ktoś o ciebie wypytuje. I to nie ten blondyn.
-Ma takie kasztanowe włosy ?
-Tak
-Cholera ...
________________________________________________________________
Kochani czytelnicy. Tak na zachętę ja dodam rozdział ;D Czego nikt nie komentuje? Błagam chociarż słowo. Małe a cieszy.

1 komentarz: