czwartek, 16 maja 2013

Rozdział II

   ~~ perspektywa Vicky ~~
Obudził mnie durnowaty dzwonek Kai, lubiła mnie nim wkurzać. Wygramoliłam się z łóżka pół godziny później czyli koło 9. Obudziłam wariatki, bo u Niny miałyśmy być koło 10 a ona nie lubi jak ktoś się spóźnia. Ubrane wyszłyśmy i 20 minut później (punkt 10) byłyśmy pod domem przyjaciółki. Zapukałam do wielkich, starych drzwi w których chwilę później ukazała się Nina.
-Wow ! Wiki, nie spóźniłaś się - zażartowała
-Trening czyni mistrza - parsknęłam śmiechem
Zaprowadziła nas do ogródka. Rzeczywiście basen był zielony, trawa prawie sięgała kolan i w ogóle był bajzel.
-I co ? Strasznie co nie ?
-Co prawda, to prawda - mruknęła Kaja
Wróciłyśmy do domu, zmieniłyśmy buty na kalosze, nałożyłyśmy byle jakie koszule i wzięłyśmy się do pracy. Po godzinie basen był już czysty, Ewelina zmagała się z kosiarką, Cat z Niną zbierały mniejsze śmieci a ja .... bawiłam się z psem.
-Może zrobimy sobie przerwę ? - zasugerowała właścicielka słodkiego psiaka.
-Jasne, bo ja nie ogarniam tego chwast-killera.
-Bo może nie włączyłaś go do prądu ? - pomachałam jej wtyczką przed oczami.
-To, to się włącza do prądu ? Mogłaś mi to powiedzieć pół godziny wcześniej ! - krzyknęła.
Zaczęłyśmy zwijać się ze śmiechu.
-To może zajrzymy na strych ? - zaproponowała ruda.
-To idźcie. My z Biszkopcikiem chcemy się jeszcze pobawić. Prawda ? Prawda ? - zaczęłam się z nim drażnić machając frisbee przed pyskiem. Szczeknął na zgodę. - Widzicie ?
Dziewczyny weszły do domu. Usłyszałam tylko stukot wchodzenia po schodach.
-To teraz daleki rzut. - zaśmiałam się i rzuciłam talerzem.
Niestety w związku z moim szczęściem utknął między konarami najwyższego drzewa.
-Och, przepraszam - powiedziałam do psa. - Poczekaj, kochanie. Zaraz go zdejmę i dalej będziemy się bawić.
Pomachał ogonem a ja zaczęłam wdrapywać się na drzewo. Moje rozpuszczone włosy zaczepiały o gałęzie. Gdy byłam jakieś cztery metry nad ziemią straciłam równowagę. Przeleciałam nad płotem do sąsiadów. Wpadłam do basenu, ale siła uderzenia była prawie równa jak podczas zderzenia z betonem. Na co dzień świetnie pływałam a teraz nie wiedziałam gdzie jest góra a gdzie dół. Już miałam się poddać i wypuścić ostatnie bąbelki powietrza gdy ktoś złapał mnie za nadgarstek, wyciągnął z wody i położył na brzegu. Zaczęłam się krztusić i pluć wodą.
-Wszystko z nią w porządku ? - zapytał ktoś po angielsku.
-Tak, chyba tak. Będzie żyć - powiedział drugi.
-Przyniosę ręcznik, dla niej i dla siebie - mruknęła trzecia osoba.
Otworzyłam oczy ale nie widziałam nic prócz mgły. Przekręciłam się na bok zwijając z bólu.
-Boli - szepnęłam w ojczystym języku.
-Przenieśmy ją na leżak - powiedział chłopak głębokim głosem.
Podnieśli mnie i przełożyli.
-Wszystko OK. Tylko głowa mnie trochę boli - przemówiłam po angielsku. - I trochę mi zimno.
-Gzie ten Louis ?
-Jestem ! Trzymaj. - ktoś przykrył mnie ręcznikiem i ... przytulił.
Mgła zeszła i teraz dopiero zobaczyłam, że przytula mnie ... Zayn Malik. Wyrwałam się z uścisku i boleśnie walnęłam tyłkiem o kafelki.
-Wy ... wy ... - zająknęłam się
-O nie. Ona  wie kim jesteśmy.
-Na pewno wszystkim wygada, że się tu ukrywamy.
-Co robimy ? Tylko spokojnie - mówili jeden przez drugiego.
-Chłopaki ! Hej ! - krzyknął Louis - Może jej spytajmy ? Hm ... ? - zwrócił się do mnie.
Z przestrachem w oczach wyobrażałam sobie, że zaraz mnie zwiążą, zaklebnują i wywiozą jak najdalej byle tylko zostać w ukryciu. Zayn podszedł i kucnął obok mnie. Mimo, że jego lubiłam najbardziej odsunęłam się.
-Nic nie powiesz ?  Prawda ? - założył mi kosmyk włosów za ucho.
Schowałam twarz we włosach. Pomyślałam, że zachowuję się jak zwierze. Spokojnie wstałam ale zakręciło mi się w głowie i prawie upadłam. Prawie. Mulat złapał mnie zanim na powrót wpadłam do basenu. Posadził mnie na krześle, przyniósł szklankę wody i czekaj żebym cokolwiek powiedziała. Lou zadawał mi pytania a ja tylko kręciłam lub kiwałam głową. Reszta patrzyła na mnie mnie z przestrachem jakbym stanowiła poważne zagrożenie. Wkurzyłam się.
-Proszę. - szepnęłam - nie patrzcie na mnie jak na wilka. Nikomu nie powiem. Umiem dotrzymać tajemnicy. Wpadłam tu przez przypadek.
-A co ty tam robiłaś ? - zainteresował się Harry. - Przecież tam nikt nie mieszka.
-Teraz już tak. Moja przyjaciółka dostała ten dom w spadku i się tam wprowadziła. Pomagałyśmy jej sprzątać, bo jak wiecie działka jest zaniedbana.
-Czekaj, -łyśmy, to znaczy, że ile was tam w końcu jest ? - zainteresował się loczek.
-Ja i trzy koleżanki. A no i pies.
-A co się stało dalej ? Czego znalazłaś na to przklente drzewo ? - zapytał Malik.
-Bo bawiłam się z psem i frisbee utknęło na nim.
-To wszystko wiemy, panowie - mruknął blondyn.
-Dziękuję, że mnie uratowaliście i w ogóle, ale żadnemu nic się nie stało ? - wolałam wiedzieć czy nie uszkodziłam gwiazdy muzyki pop.
-Nie. Tylko Harry spadł z materaca do wody.
-Który z was mnie wyłowił ?
-Ja - uśmiechnął się Tomilson.
-Dziękuję i przepraszam za zamieszanie.
-Spoko ale nikomu nie powiesz ? - dopytywał Liam.
-Ale o czym ? - udawałam głupią.
-Mądra jak na blondynkę - zaśmiał się Zayn.
-Dziękuję. To ja będę spadać.
-Byle nie z drzewa - parsknął Niall.
-Masz to jak w banku - mrugnęłam do niego i zaczęłam się wdrapywać na płot.
Już prawie byłam po drugiej stronie gdy zatrzymał mnie blondynek :
-Czekaj, pomogę ci.
Zeszłam z ogrodzenia.
-A dasz radę ?
-Nie możesz być ciężka - wziął mnie na ręce. - I nie jesteś.
Poczułam, że się czerwienie.
-Czekaj - powiedział mulat. -Może przyszłabyś na nasz jutrzejszy koncert ?
-Czego nie ? Ale nie mam biletów.
-Lou, chyba mamy jeszcze ze cztery, co nie ?
-Taaaaaak - przeciągnął samogłoskę. - Z wejściówkami za kulisy.
-Nie ja ... nie mogę - speszyłam się.
-Proooszę - przemówił słodkim głosem Styles. - I przyprowadź koleżanki.
Payne szturchnął go w bok.
-No dobrze, jak tak ładnie prosicie.
-Super - uśmiechnęli się wszyscy.
Pożegnałam się z nimi a Irlandczyk pomógł przejść mi przejść przez płot. Gdy weszłam ukradkiem schowałam prezenty do torebki. Sprzątałyśmy jeszcze z półtorej godziny a ja ani słowem nie pisnęłam, że byłam w basenie sławnego boys bandu. Wkrótce pożegnałyśmy się z Niną, bo miała spotkanie w sprawie pracy a i my musiałyśmy coś ze sobą zrobić. Na do widzenia Holmes per Biszkopcik polizał mnie po policzku a moja przyjaciółka zapytała :
-Może chciałybyście ze mną - pies szczeknął - z nami zamieszkać ? Dom jest duży, a ja nie lubię mieszkać sama. Wystarczy go ogarnąć i każda miałaby swój kąt.
-Jasne - mruknęła Kaja.
-No, ba, że tak - wykrzyczała Eveline. - Fajnie będzie.
W głębi serca cieszyłam się też dlatego, że już niedługo będę sąsiadką One Direction.
Wróciłyśmy do naszego mieszkania, przebrałyśmy się i zaczęłyśmy przeglądać oferty pracy. Po długich poszukiwaniach, Cat zatrudniła się w H&M'ie, Eve miała robić paznokcie a ja (na razie) układać książki na zapleczu księgarni. W walizce miałam mnóstwo książek a teraz mogłam się nacieszyć tymi na półkach. Zebrałyśmy swoje rzeczy, wystawiłyśmy  stare mieszkanie na aukcje (w końcu było naszą własnością), zamówiłyśmy taxi i podjechałyśmy do domu Niny. Dostałam od niej klucze, więc bez problemu dostałyśmy się do środka. Wysłałam SMS-a :
"Jesteśmy już u ciebie. Trochę uprzątniemy. Buziaki Vicky ;* "
Ruda z Eve zaczęły sprzątać a do mnie zadzwonił szef księgarni. Miałam przyjechać i rozejrzeć się po nowym miejscu pracy. Pojechałam do "Wonderland", zapoznałam ze wszystkimi i wróciłam do nowego domu. Po drodze wpadłam na świetny pomysł.
-Hej ! Hej ! Hej ! Kto dostał cztery bilety na jutrzejszy koncert One Direction z wejściówkami za kulisy ? - krzyknęłam otwierając drzwi.
Przyjaciółki zaczęły piszczeć ale Niny jeszcze nie było. Siedziałyśmy do 21 czekając na nią. Przy okazji odgruzowałyśmy resztę salonu. Byłyśmy tak zmęczone, że poszłyśmy spać bez kolacji.
________________________________________________________________
No i mam kolejny rozdział. I jak zaskoczeni ?? Czekam na komentarze. Do następnego <33

1 komentarz: