niedziela, 12 maja 2013

Prolog

   ~~ perspektywa Vicky ~~
-No rusz się Ewe ! - krzyknęła Kaja.
Dobiegłyśmy właśnie do stanowiska odprawy bagażowej
-Dzień dobry. Trzy bilety na nazwisko Marsden do Londynu. - sapnęłam.
Przeszłyśmy wszystkie procedury i czekałyśmy na nasz samolot. W pewnym momencie naszło nas i zaczęłyśmy śpiewać One way or another. Nasze fałszowanie przerwało ogłoszenie.
-Pasażerowie udający się do Londynu lotem numer 918 proszeni są do zgłaszania się do bramki numer 5. - wysoki kobiecy głos powtórzył zdanie po angielsku.
Zebrałyśmy się i podbiegłyśmy we wskazane miejsce. Podczas lotu zasnęłam "żegnając się" z Polską.
-Vicky ! Vicky ! Doleciałyśmy - obudziła mnie Ewelina.
Wysiadłyśmy i przeszłyśmy kolejne bezsensowne odprawy. Trochę przesadzają z tym bezpieczeństwem no nie ? Wyszłyśmy z lotniska z piskiem. Byłyśmy szczęśliwe jak nigdy. W końcu spełniło się nasze marzenie. Miałyśmy samodzielnie żyć i uczyć się w Londynie. Wpakowałyśmy się do taksówki. Z kierowcą porozumiałyśmy się bez problemu. Po drodze przyglądałyśmy się urokom wymarzonego miasta. Podjechaliśmy pod kamienicę w której miałyśmy mieszkać. Zapłaciłam taksówkarzowi i weszłyśmy do środka. Nasz lokal znajdował się na pierwszym piętrze. W mieszkaniu było przestronnie i słonecznie dzięki dużej ilości okien. Na lewo od wejścia znajdowała się czerwono biała kuchnia. Na przeciwko frontowych drzwi był salon czyli nasz sypialnia (na szczęście było jedno piętrowe łóżko) a po prawej łazienka. Ustawiłyśmy walizki koło siebie i weszłyśmy przez duży pokój na balkon.
-Mam ochotę iść na imprezę - westchnęła Kaja.
-No ja też - zgodziłam się.
Zabrałyśmy nasz bagaże z przedpokoju. Miałam zwykłą, niebieską torbę na kółkach, Kat różowo-brązową a Ewe czarną w białe kwiatki Reszta naszych rzeczy była popakowana w pudła do wysyłki. Nasze mamy miały nam je wysłać po tygodniu spędzonym w stolicy Anglii. Otworzyłam mój ekwipunek i ....
-To nie moje ciuchy - wykrzyknęłam.
-Co ? - zdziwiła się Ewe
-No zobacz - rozłożyłam męską koszulkę.
-Ale perfumy to on ma niezłe - mruknęła Kajcia.
Odwróciłam się i zobaczyłam, że moja przyjaciółka grzebie w rzeczach obcego faceta.
-Kocie, zostaw to - zabrałam jej butelkę ale zakręcając ją poczułam zapach i .... rzeczywiście był boski. Złożyłam koszulkę, odłożyłam perfumy i zapięłam zamek.
"Cholera" pomyślałam.
-To co robimy ? - szepnęła jedna z moich przyjaciółek
-Zgłosimy to i poczekamy, może jeszcze dziś odzyskamy moją walizkę. -prychnęłam
Zadzwoniłam na lotnisko, spisali moje dane i kolor mojej torby. Mieli zadzwonić jak tylko czegoś się dowiedzą.
-A co ty tam miałaś ? - spytała ciemnowłosa.
-Bo facet może mieć niezły ubaw - zaśmiała się druga wariatka.
-Podstawę. Ciuchy, bieliznę, kosmetyczkę, książki - dziewczyny spojrzały na siebie porozumiewawczo. - No i miśka.
-Miśka ? -wykrzyknęły obie naraz i zaczęły się śmiać
-No co ?
-Nic, nic
-Oj, wam to coś powiedzieć.
Po pewnym czasie uspokoiły się i zaczęły myśleć .
-Może chodźmy zrobić jakieś zakupy. Kupimy ci chociaż jakąś koszulkę. - mruknęła Ewelajna.
Zgodziłyśmy się i wyszłyśmy zamykając drzwi. Do sklepów miałyśmy niecały kilometr więc wolałyśmy iść na piechotkę. Po drodze minęła nas wysoka, ciemnowłosa dziewczyna z biszkoptowym labradorem. Ponieważ byłam najbliżej poczułam jej perfumy. Jaśminowe. Przypomniała mi się moja przyjaciółka z Polski, Nina. Ona używała właśnie takiego zapachu. Zatęskniłam za nią i za jej psem Holmes'em, biszkoptowym labradorem, którego właśnie z powodu sierści nazywałam Biszkopcikiem. Chwilę. Zaczęłam kojarzyć fakty. Ta dziewczyna miała dokładnie takie same włosy jak moja Nina. Zatrzymałam się i zawołałam:
-Nina ?
Dziewczyna odwróciła się w naszą stronę i spytała :
-Wiktoria ?
Nie wiedziałam co zrobić więc tylko podbiegłam do niej i ją przytuliłam a ona odwzajemniła uścisk, chociaż tego nie lubiła.
-Co ty tu robisz ? I co tu robi Biszkopcik ? - pisnęłam. Właśnie podbiegły do nas Kaja i Ewelina.
-Mieszkamy tu od kilku dni. - odpowiedziała
-Miałyśmy iść na zakupy ale może do nas wpadniesz ? - zasugerowała Kat, która znała Ninę.
-Jasne, czego nie.
Wróciłyśmy do nas. Zrobiłam herbatę i gadałyśmy. Dowiedziałam się, że właścicielka psa przyjechała tu studiować. Gadałyśmy dobrą godzinę gdy nagle Nina skoczyła jak poparzona.
-Coś się stało ? - spytała brunetka
-Mam pracę. To może wpadniecie do mnie jutro ? Potrzebna mi pomoc w "odgruzowaniu" mojego domu. Spadek po babci. Mam tam dostęp tylko do kuchni łazienki i jednego pokoju, a basen jest zielony.Nie wiem czy on jeszcze tam w ogóle jest . Nic nie widzę z okna bo trawa ma chyba z pół metra wysokości ,wszystko zarosło .Boję się tam wchodzić bo nie mam pojęcia co tam może być!
Wszystkie prócz Niny wybuchnęłyśmy śmiechem .
-Ale ja mówię na serio !
-No jasne - uszczęśliwiła się ruda.
-Extra, to do jutra - Nina podała nam adres, pożegnała się z nami i wybiegła z naszego mieszkania.
________________________________________________________________
Hejka ! Mam nadzieję, że wam się podoba. W skrócie jest to historia czterech przyjaciółek, które przeprowadziły się do Londynu żeby się uczyć. Co sądzicie o pierwszym rozdziale ? Czekam na komentarze.

1 komentarz:

  1. Kocham, kocham, kocham ... i jeszcze raz kocham <3 BAAARDZO mi sie podoba, więc czekam na next, weny dziewczynko, weny *.* ^^

    OdpowiedzUsuń